wtorek, 3 lutego 2015

Jeden dzień w Katarze, czyli jak nie złapałam kataru ;) część druga


Po nocnym spacerze i zwiedzaniu Doha, przyszedł czas na sen. 

Jednak spałam bardzo krótko, zwyczajnie szkoda było czasu :) 

Tym bardziej, że nowy dzień przywitał mnie takim niesamowitym widokiem na Zatokę Perską...





Taki widok cieszy tym bardziej, 

że w Polsce zima w pełni, temperatury bliskie zera, ponuro, pochmurno i szaro :( 

Woda w zatoce chlodna, powiedziałabym, że porównywalna do temperatury wody w Bałtyku w środku lata :p 

No coż, nikt się jednak nie kąpał, może dla tubylców woda za zimna, a 24 stopnie w cieniu to mróz ;)



I jeszcze szybka fotka z katarskiej plaży.... i do pracy!



Katarskie wieżowce w pięknym słońcu...
 ładniejsze za dnia czy w nocy?

Można powiedzieć, że Doha to jeden wielki plac budowy. 
Większość z tych wieżowców powstało tak na prawdę w ciągu ostatnich kilku lat. 
Mieszkańcy Kataru to najbogatsze społeczeństwo świata, 
i nie ma się co dziwić, w końcu mają gigantyczne złoża ropy i gazu.
 Umożliwia to Katarczykom rozbudowę swojej stolicy w tak błyskawicznym tempie,
a wieżowce rosną na pustynnym piasku jak grzyby po deszczu,
 tyle że tam deszcz pada około 10 dni w roku...
  

 


a ten znak? Rozbawił mnie do łez :D 

W Polsce pewnie oznaczałby "Uwaga ksiądz", ale nie w Katarze :) 

Tam taki właśnie symbol oznacza przejście dla pieszych.

Ciekawe jest to, że piesi chyba nie są do końca lubiani. 

Pierwszeństwo mają luksusowe auta - im światła sprzyjają, 

a ty biedny turysto stój i czekaj aż na kilka sekund zaświeci ci się zielone ;)












To jeszcze nie koniec 

fotorelacji z Doha :) 


Zapraszam na część trzecią wkrótce :)      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz